Niedziela
Piękna pogoda. Sławek z ciocią Ka i Franiem poszli na plażę a ja z Tomkiem pojechaliśmy na zakupy do biedronki, potem wszyscy plażowaliśmy do popołudnia.
Pyszny grill na obiadokolację i o 21.00 ruszamy na miasto. Franio miał spać ale chyba o tym nie wiedział padł dopiero o 23.00
Przez 3 dni chodził ogłupiały, tyle nowych rzeczy, tyle ludzi i wszystkiego, zachowywał się jakby przyćpał.
Poniedziałek
Deszcz wygonił nas na śniadanko na świetlicy.
Zrobiliśmy drobny lifting wózka i poszliśmy na miasto. Zjedliśmy obiadek w knajpce "Hono tu" ceny 20 - 30 zł obiad (kotlet po szwajcarsku godzien polecenia w przeciwieństwie do shaormy).
Po południu wyszło słońce a my na plażę.
Franek wkońcu padł o przyzwoitej poże 19.00 i dał nam wolny wieczór, mogliśmy posiedzieć, pograć w karty, napić się Martini i odpocząć.
Wtorek
Sławek z Tomkiem zrobili poranne polowanie na rybkę na kutrach, za niewielkie pieniądze (30 zł) złowili 4 flądru i dorsza.
Pięknie i gorąco więc byczymy się na plaży.
Na obiad rybka, na kolację grill i karciochy.