Dotarliśmy. Miały być okolice Jałty ale z okien trolejbusa (najdłuższa linia w Europie) wydała się zbyt duża i ruchliwa, a przecież plan jest żeby odpocząć. Z listy przystanków w ciemno wybraliśmy Partienit wydawał się być sympatyczny i jest.
Ps. Trolejbus jak z reklamy Hop Coli, czyli podobny do naszego "ogórka".
Bardzo ładna, mała, uzdrowiskowa miejscowość. Dwie plaże: publiczna i płatna (lepsza).
Idealne miejsce dla szukających spokoju lub dla rodzin z dziećmi.
Są knajpki, dyskoteka, kantor itd. ale w małej i nie przytłaczającej ilości.
Jeśli ktoś nie dojada małymi porcjami w restauracji, to trzeba się udać do ośrodków uzdrowiskowych gdzie za ładny uśmiech i śmieszne pieniądze można zjeść smaczny dwu daniowy obiad z kompocikiem i deserem (oczywiście na sali stołówki nieoficjalnie zagadując do kucharki czy kelnerki).
Rejs statkiem- niewątpliwie atrakcja, ale życzliwi miejscowi mówią, że nie warto.
Idealne miejsce na plażowanie, wieczorne piwko i bazę wypadową na wycieczki.
Kwater dużo ale standard pozostawia wiele do życzenia. My trafiliśmy na bardzo bogatą rodzinę czyli nasza klasa średnia. Jedyne czym się wyróżniali to tym ,że mieli saunę w domu, ciepłą wodę !!!, dobry samochód i syna, który mówi po angielsku.
Właścicielka dokładnie wytłumaczyła jak urzywać czajnika elektrycznego, kuchenki gazowej i jak otwierać plastikowe okna ;) aby nie urazić dokładnie wysłuchaliśmy instrukcji.
Niestety pierwszego dnia skręciłam nogę. Konsekwencje- nie zwiedziłam Jałty ale opracowałam specjalna technikę wchodzenia do morza ;)