Tutaj była exterma !!!
O miasteczku nie było nic w przewodniku ale na mapie oznaczone znakiem UNESCO.
Przez pół godziny poszukiwania faceta, który ma klucze do kościoła.
Jakiś starszy kowal, jak się okazało niemiec który w czasie wojny uciekł z kraju miał klucze i nam otworzył za drobna opłatą.
Jak zobaczył, że zamierzamy wejść na wierzę z Matyldą uparcie powtarzał " Bambino, no." więc my uparcie, że juz była na wierzy, a on swoje "Bambino, no." Ok. nie kłucimy się.
Szybka decyzja najpierw wchodzą dziewczyny a potem chłopaki żeby Matylda miała z kim zostać.
Po pietnasu minutach i pokonaniu dopiero pierwszychschodów, zrozumiałyśmy dlaczego bambino, no.
Jola - Nie ide dalej, schodze ( po odwróceniu się), k... nie zejde, 3 minuty postoju, dobra idziemy dalej.
Wierza nie była wysoka a widok gorszy niz z poprzedniej ale wchodziłyśmy 30 min, nie mówie juz o zejściu.
Karzdy krok i podtrzymanie się ręką przemyślane trzy razy.
Oryginalna drewniana konstrukcja, niczym nie wzmocniona, nie skręcana czy zbijana tylko na drewniane kołki, jak gdzieś wypadł to trudno. Wszystko skrzypiało i się chwiało.
W nosie widok wejście i zejście dało tyle emocji, adrenaliny i satysfakcji, że było ednym z trzech najlepszych punktów podczas całej wyprawy (pozostałe to góry Bucegi i trasa Transfogarska).